Pijani kierowcy.
2014-02-06
W ostatnich dniach bardzo szeroko w mediach poruszany był problem pijanych kierowców. Nie bez przyczyny. Seria tragicznych wypadków zaczęła się od grudniowej tragedii w Kamieniu Pomorskim. W ciągu następnych tygodni media donosiły o kolejnych wypadkach z udziałem nietrzeźwych kierujących. Przed kilkoma dniami usłyszeliśmy o strasznej tragedii w Skawie, gdzie młody i pijany kierowca zabił matkę na oczach jej dzieci, dzień później w TV relacjonowano wypadek spowodowany przez pijanego kierowcę w Łodzi. I wcale nie zanosi się na koniec tej czarnej serii.
W przestrzeni publicznej rozgorzała dyskusja nad poszukiwaniem skutecznego sposobu wyeliminowania nietrzeźwych kierujących. Wielu polityków szafowało przed kamerami populistycznymi hasłami, typu: alkomat w każdym aucie, odbieranie dożywotnio prawa jazdy etc., jednakże te pomysły nie miały podstaw w prawie ani nie gwarantowały skuteczności. Czy odebranie prawa jazdy powstrzyma kierowcę przed ponownym prowadzeniem samochodu na „podwójnym gazie”? Niektórych być może tak, ale z pewnością nie wszystkich. Nawet odebranie samochodu przy dzisiejszej dostępności samochodów nie zagwarantuje, że za kilka lat nietrzeźwy znów nie siądzie za kierownicę. Powstaje dodatkowo problem, co robić z odebranymi samochodami, które, nawet jeśli miałyby zostać zlicytowane, to w większości raczej nie znalazłyby nabywców i samorządy musiałyby płacić za ich utrzymanie lub utylizację.
Jako egzaminator kandydatów na kierowców
i kierowców, czuję szczególną potrzebę zaradzenia temu problemowi. Na etapie egzaminowania
nie jesteśmy niestety w stanie stwierdzić, kto w przyszłości będzie prowadził po pijanemu. W moim przekonaniu, aby skutecznie
wyeliminować lub chociaż zmarginalizować problem pijanych kierowców potrzebny
jest szczelny i sprawny system zarówno działań prewencyjnych jak i
zwalczających. Tylko absolutna nieuchronność kary spowoduje, że kierowcy będą
bardziej rozważni. Policyjne radiowozy powinny być wyposażone w sprzęt, którym policjanci
od razu sprawdzą, czy dany właściciel samochodu miał już zatrzymane prawo
jazdy. To da im sygnał do ponownego zatrzymania i skontrolowania kierowcy. A i sami „recydywiści” widząc, że są baczniej
obserwowani przez stróżów prawa będą zmuszeni do zastosowania się do przepisów.
Mandaty wystawiane przez policjantów powinny być skutecznie egzekwowane i o
wiele wyższe niż obecnie, a za jazdę pod wpływem wynosić nie kilkaset ale kilka
tysięcy złotych. Może warto również zastanowić się nad wzorowanym na krajach
zachodnich i USA systemem karania jako „systemem naczyń powiązanych”. Oznacza
to, iż kierowca zatrzymany za jazdę pod wpływem alkoholu, dostaje mandat w określonej wysokości (dość dużej, aby
odczuł jego dolegliwość), informacja o
wypadku i karze przesłana zostaje automatycznie do ubezpieczyciela, co znacząco odbije
się na wysokości OC przy następnym ubezpieczeniu samochodu. Prawo jazdy nie zostaje odebrane ale
zawieszone, na tydzień, miesiąc, pół roku, w zależności od spowodowanego
wypadku. Przez ten okres kierowca
zobowiązany jest np. do wykonywania prac społecznych (sprzątania ulic, parków,
wolontariatu w schroniskach dla zwierząt etc., po
pracy lub w weekendy), uczestniczenia w
pogadanki w szkołach lub na zajęciach w grupach rozwiązujących problemy
nałogowe. Być może cały ten system kar
i przede wszystkim ich nieuchronność powstrzymałoby następnych pijanych
kierowców.
Z poruszanym przeze mnie tematem wiąże się jeszcze jeden problem, mianowicie obecne w polskim społeczeństwie przyzwolenie na prowadzenie pod wpływem. Nieraz słyszeliśmy o zatrważających przypadkach, gdy pijany kierowca wiózł jeszcze żonę i dzieci. Aby temu zapobiec można prowadzić kampanie społeczne, ale przede wszystkim należy edukować kolejne pokolenia. Aby pokolenie naszych nastoletnich dzieci i następne wzrastały i weszły w dorosłość z absolutnym przekonaniem, że prowadzić po alkoholu po prostu nie wolno.
Ze strony służb mundurowych i
prawodawców wymagane są bardziej stanowcze działania, bo dotychczasowe nie
wykazały zbyt dużej skuteczności. Idąc dalej tak się zastanawiam, czy aby pomóc
policji w ściganiu pijanych kierowców nie wrócić do starych sprawdzonych metod, /w żadnym wypadku nie chodzi tutaj o tak zwane ORMO/.
Za moich młodych lat często byłem kontrolowany na drodze /profilaktycznie/
przez tzw. „Społecznych Inspektorów Ruchu Drogowego”, nie wiem czy nie byłoby
dobrze, na ich wzór powołać takich inspektorów, nie koniecznie społecznych z pośród
ludzi, osób, którzy zajmują się zawodowo problematyką kierowców np.: chociażby egzaminatorzy, instruktorzy nauki
jazdy, kierownicy wydziałów komunikacji, emeryci policyjni czy nawet
taksówkarze, którzy całe zawodowe życie spędzają na drodze w ruchu i są
doskonałymi obserwatorami ruchu
drogowego.
Rok w rok przy okazji świąt czy długich
weekendów słyszymy o pladze pijanych kierowców. Ich liczba jednego roku się
podnosi, następnego nieznacznie spada, ale nie zmienia to faktu, że Polska ma z
pijanymi kierowcami ogromny problem. Nieporównywalnie większy niż inne kraje
UE. Musimy pozwolić na dolegliwe, stanowcze i surowe kary dla pijanych
kierowców, bo skutki ich pijaństwa są o wiele większe, niż obecne kary, które
za to ponoszą. Dobitnie świadczą o tym nieszczęścia osieroconych dzieci ze
Skawy i Kamienia Pomorskiego, które niestety są jednymi z wielu.